Kącik poezji
Wiersze
Krystyny Radoń
Poetka
urodzona w urokliwym Złocieńcu na terenie województwa zachodniopomorskiego, od 35 lat wraz z rodziną zamieszkuje w Sanoku.
Ukraina w ogniu
Matki Błogosławią synów znakiem
Krzyża Świętego,
Niech Cię Bóg Strzeże.
Ty drzwi otwórz,
głodnym, obdartym z tożsamości
przez brutalnego dyktatora.
Bracia i siostry stańmy w szeregu.
Dzieci wtulone w objęciach matek,
na obcej bezpiecznej ziemi.
Tato wróci …
Krystyna Radoń
-Anioły-
Noce skąpane łzami
Marzenia skreślił czas
Samotność czeka za drzwiami
Gdzie ból tęsknota żal
Szelest liści pod stopami
Mroźny wiatr smaga twarz
W rozkwicie barw
Nadziei nadszedł czas
Wolą moją jest by z Tobą
Tulić serca serc spragnionych
Spojrzeć w oczy głęboko
Byś poczuł matczyny ślad
Dziecięce rączki przed Tobą
W szpitalnych salach trwasz
Tam starzec z siwą brodą
I Pani na wózku w łzach
Z białą laseczką w dłoni
W zamkniętym świecie barw
Czworonożny przyjaciel obok
Wiernie przy Panu trwa
Tyś zmysłami I cieniem
Podążasz każdego dnia
W anielskim blasku światła
Promienie rozsyłasz w świat
(wiersz napisany na zamówienie z okazji Międzynarodowego Dnia Wolontariusza 2015, zorganizowanego przez Sanocki Uniwersytet Trzeciego Wieku)
Sanok
Dzwony biją na chwilę zadumy
Archanioł skrzydła rozkłada
Tuli drzewa zielenią spowite
Barwami złota jesień się mieni
Pagórki śnieżnym puchem okryte
Kwieciem wiosennym domy strojone
Uliczki kręte pachnące chlebem
Witają gości z dalekiej strony
Wojak Szwejk na ławeczce siedzi
Na deptaku tuż przy rynku
Serce miasta
Herbowe barwy zwycięzców duma
Gwarno jak przed laty
Budki z miodem spadziowym
Ozdoby twórcze pod daszkiem drewnianym
Pędzlem i piórem wielcy tego miasta
Wsławiają zamek talentem wrodzonym
U podnóża wstęga Sanu
Głaszcze kamienie gdy żar płynie z nieba
Za wodą domy naszych przodków
Budzą wspomnienia
PIERWSZY MAJA
Stopki dziecięce w białych skarpetkach
i nowych sandałkach na święto.
W rączkach chorągiewka biało-czerwona bez orła.
Portrety jak billboardy
dźwigali na plecach.
Bałam się Trumana
ktoś straszył nim dzieci.
Szli, tak szli odświętnie ubrani
transparent trzymali w rękach
tkacze z trzeciej zmiany
w pierwszomajowe święto.
Sandałki się pobrudziły,
śliną ścierałam plamki.
Skarpetki zszarzały od kurzu
w pierwszomajowe święto.
JESIEŃ Z DZIECIŃSTWA
Zapach kiszonej kapusty
Powideł smażonych
na węglowej kuchni z fajerkami
chłodny październik
wykopki i bułka oblepiona
ziemią czarną jak kawa
węgiel, węgiel przywieźli!
echo biegnie po kamienicy
dzieci mniejsze od wiadra
pędem na stację zbierać
co wypadło z wagonów
czasem żołnierz
rozglądając się wokół
jakby się czegoś bał
zrzuca szuflę węgla
szczotka ryżowa tańczy
po drewnianych deskach
zapach pasty, stare gazety
na podłodze, w oknie firanki
utkane z przędzy, pod sufitem
wianki malowane
krople deszczu pukają w szyby
w nosy spłaszczone
matka o kruczoczarnych włosach
niesie zakupy w siatce o dużych okach
dwa jajka, ćwierć kilo słoniny
chleb od Wietrzyka
zapach ryby smażonej
na dużej patelni
i zupy ogonowej
sałatka z łobody
zacierki na mleku
i rosół w niedzielę
i jesień której szukam
od wtedy
Wakacyjnie - z przymrużeniem oka
SKLEPIK BIESZCZADZKI
Schody bez schodów
Kasa bez kasy
Zupa bez zupy
Ogród bez drzew
Chleb bez piekarza
Piwo bez chmielu
Mąka bez młyna
Buraków nima, cukier jest!
Sól też z Wieliczki
Ciastka z pszeniczki
Mleczko bez krówki
I śmietanki do zupki z jogurcikiem, jest!
Guma do żucia
Słonecznik do plucia
Chipsy z papryczką
Cheeseburger z wkładeczką i rybeczką, jest!
Paluszki słone
Orzeszki prażone
Malowana woda
Urody ci doda, z lodami w tle.
Plusy minusy
Dzielna z mnożną w parze
I ile? Za ile? Po ile?
I tylko tyle
Bo za chwilę kasy brak.
Dziękuje, przepraszam
Uprzejmie zapraszam
Kłaniam się nisko
Jestem tak blisko
Kupicie wszystko
Ale panisko zaprasza Nas
CYTAT
"Na frasunek dobry trunek"
Nieszczęśliwy byłem
Dlatego się spiłem
Jeden kielunek na frasunek,
Kielunek drugi za zasługi,
Trzeci kielunek dla odwagi,
By kokietować bez żenady.
Słuchają wszyscy bez obawy,
Dopóki głowa nie spanie z lady.
Zły z rana,
Bo koszula niewyprana.
Zły w południe,
Bo mu nudnie
Zły wieczorem,
Bo śpi z worem.
W gardle staje
Miłość moja
Boś jest pewny, żem ja twoja!
Gotujesz smacznie moja kochana.
Ile kosztują te smaczne dania?
Jesteś rozrzutna, powiem ci szczerze,
Oszczędzać trzeba w naszej sferze.
Inni rządzą doskonale,
Wystarcza im na wszystko, a tobie wcale!
Nie daję Ci pieniędzy na rządzenie twoje,
A wszystko zjadamy we dwoje
Mam prośbę jedyną do ciebie,
Pozwól mi rządzić gdy, będę w potrzebie.
OSOBOWOŚĆ
Każda rzecz na świecie Posiada nazwę,
o tym wiecie Człowiek istotą nazwany.
W nazwisko i imię ubrany
Z wyższych wartości stworzony
W majestacie prawa ogłoszony i ochrzczony
Ania –
Wrażliwa, delikatna, uczciwa
W towarzystwie wesoła i błyskotliwa.
Bożena –
Z dużym sercem na dłoni
Niech żałuje kto od niej stroni
Czesia –
Wesoła, czpiotliwa,
dostojna i gadatliwa.
Danusia –
Z głową na karku rządzić potrafi.
Kto nie wierzy niech się z nią zmierzy.
Ewa –
Pierwsza imię dostała.
Mnóstwo sytuacji nie wykorzystała.
Uczucia schowane głęboko
O epoko!
Felicja –
Rodzinę broni i strzeże
Przy swoim partnerze.
Grażyna –
Twardo na nogach stoi
Niczego się nie boi.
Helena –
Dostojna, w tym prawdziwa
Pracowita nie zrzędliwa.
Irena –
Rządzić potrafi,
swoim i cudzym,
Niczego nie przegapi.
Jola –
Pracowita do bólu.
Skryta na wskroś.
Wszystkim na złość.
Oddana i szczera
Gdy znajdzie przyjaciela.
Krystyna –
Nadwrażliwością nie grzeszy
Humor zależy od pogody
Czasem wyciąga rękę do zgody.
Lucyna –
Kokietką nazwana
Przy bliższym poznaniu jest doceniana.
Łucja –
z pogodą jest utożsamiana
według pogody jest odbierana.
Marysia –
Dostojne imię nosi,
Nikomu wstydu nie przynosi
Gdy jesteś w potrzebie,
za mądre porady pieniędzy nie bierze
Natalia –
Wzniosłe imię nosi
Jest delikatna, czasem ukąśliwa
a nie złośliwa.
Ola –
Z elementarza zapamiętana
Stoi na straży pokoju.
Jest różnie odbierana.
Patrycja –
Urodą nie grzeszy
Subtelnością Cię pocieszy
Ryszarda –
Różne role w życiu gra,
Opiekuna w sobie ma.
Teresa –
Elegancko się na co dzień nosi
Wstydu nie przynosi.
Dyskretna i wrażliwa,
Czasem frasobliwa.
Urszula –
Pełna miłości i spokoju,
choć życie w ramionach znoju.
Wiesia –
W prostym imieniu mądrość nosi.
Obłudy nie znosi.
Z przyrodą obcuje.
Obietnicę dotrzymuje.
Zosia –
Chodź chudości nie znosi
o nic nie prosi.
Pełna wdzięku i miłości
Lekka w tańcu i czułości.
Imiona nie wpisane,
wspólną cechą są wybrane.
Z pierwszej litery imienia,
są to korzenie istnienia.
Mężczyzna kłopotów ma wiele,
by wybrankę swą poślubić
0 się nie zgubić.
ZŁOCIENIEC
Jak dziś widzę to miasteczko
malarz ze sztalugą wędruje
chłopak z plecakiem szuka swego miejsca
muzyk z gitarą podąża za miłością
Dziewczyna patrzy w lustro zielonego jeziora
Stary dumny las kłania się jej nisko
a letni podmuch wiatru
mąci kolory, burzy cienie
I zapachy: kosze pełne grzybów
zazdrosne maślaki, urodziwe gąski
żegnają lato. Lśniąca wstęga rzeki
przygląda się turyście z kajakiem
Drewniana łódź w szuwarach kołysze się
jakby chciała uwolnić linę i płynąć
bez końca, ku wspomnieniom...
ZEGARY
Zapadła cisza. O zmroku,
w słońcu i w deszczu,
mglistym porankiem
ośnieżona czapą okna,
malowana ręką natury,
w czerwcowy świt
ze śpiewem ptaków,
smugami wspomnień
które zatrzymał czas,
stoję i patrzę.
Niegdyś samotnie
Odmierzały przeszłość
pełną tajemnic. Już milczą.
W nieprzeniknionej ciszy
słychać, jak mija życie.
WRÓĆ
Talerz z gorącą zupą na stole
czeka na ciebie, synku.
Twoje ulubione kluski z modrą kapustą
i roladą z mięsa.
Gorąca kąpiel z szarym mydłem,
by zmyć kopalniany pył.
A ciebie nie ma.
Woda już zimna i obiad już zimny
i twoje ciało w węglowym pyle.
Czekam. Patrzę w okno –
tak tam czarno, podgrzewam obiad,
na pewno zaraz wejdziesz, albo nie
ja ci otworzę. Umyję nogi
nakarmię, otulę, ogrzeję
Opowiem ci o matce, która czekała na syna,
opowiem o sąsiadach nasłuchujących na klatce,
o twojej narzeczonej,
twojej żonie,
twoich dzieciach,
o wszystkim, co jeszcze mogło się zdarzyć,
zanim zapadła noc. Wróć
STÓŁ
Ubrany w hafty
utkane miłością,
z której siła i moc,
w kręgu spojrzeń
dotyków, ciepła
domowego ogniska
zapachu kadzidła
świeżych narcyzów
mazurków, gałązek
świerku, modlitwy
trwasz.
Dumna róża
w krysztale spogląda
przez pryzmat –
ludzie odchodzą,
wracają, a ty
byłeś,
jesteś,
będziesz.
CZŁOWIEK
Pan na wózku bez jednej nogi.
tak na ciele ubogi.
Oczy błądzą szukają wsparcia,
potwierdzeń bez obdarcia.
Bogate Pan ma wnętrze,
w przychodni na pierwszym piętrze
Dwie Panie Go słuchają,
głowami kiwają,
i nie pytają.
Wyjechał Pan na wózku bez jednej nogi
Pełen obaw i trwogi
Rękawiczkę ubiera na rękę,
taką zieloną, pachnącą miętą.
Drzwi jak wrota,
za duże dla niego.
Pomogę Panu Panie kolego
Uśmiechnął się do mnie z wdzięczności
Pełen nadziei, szczęścia i ufności.
Cieszył się Pan na wózku bez jednej nogi,
że zbudował ktoś takie schody.
Bez wstępów treści swego życia,
by zaistnieć bez odkrycia.
CECHA LUDZKA
Dokąd pędzisz, zmęczony?
W czyich ramion metę?
Upojony kupioną miłością,
wierzący, pragnący wierzyć.
Pancerz pokryty bruzdami czasu,
wyżłobiony strumieniami łez
tych, o których potykasz się, biegnąc,
pazurami schwytanego po drodze
szczęścia.
Cierpiąc, zadajesz cierpienie,
Jesteś, gdy cię nie ma
i nie ma cię, gdy jesteś.
Jakże ludzka jest ta niedoskonałość.
CHOCHOŁ
Stoi chochoł na rozdrożu
Przyodziany słomą
Trochę żyta z owsem
Dano na ozdobę
Stoi sobie cztery lata
Czeka na odzienie
Wicher wyrwał resztę kłosów
Słabnie z wycieńczenia.
Resztki ziaren dziobią wróble
Wiatr rozrzuca plewy
Oj słaby jest chochoł
Czy dotrwa jesieni?
Siewca posiał ziarno
Wróble wydziobały
W pustym garnku na głowie
Dziury pozostały
Żniwo będzie marne
Liche będą plony
Pewnie trzeba jechać
W całkiem obce strony.
BILET DO NIKĄD
oddychaj spokojnym rytmem
miłość dawkuj oszczędnie, nie przepłacaj
by słuchać słów innych niż byś chciała
jeszcze kolejna rata za radio
żelastwo całego życia
w dobrej cenie na skupie
stojąc potulnie obok pana
pies połyskuje złotą obrożą
twoja tożsamość w papierach
pożółkłych w ręce
bilet ściskasz donikąd
i zapomniałaś słów pożegnania